Kolejna wyprawa, która wzbije Was w przestworza zachwytu. Tym razem mamy coś dla miłośników gór. Dla tych, dla których trekking, dzika przyroda i obcowanie z naturą to sposób bycia, ale i dla tych, którzy cenią sobie ciszę na końcu świata. Przemierzymy 7 stanów w poszukiwaniu nieokiełznanego żywiołu: Kalifornia, Nevada, Utah, Wyoming, Montana, Washington oraz Oregon. Każde z tych miejsc zauroczy nas swoją magią, a znajdujące się tam Parki Narodowe: Yosemite NP, Grand Teton NP, Yellowstone NP, Glacier NP, North Cascades NP czy Mt Rainer podzielą się z nami swoimi niepowtarzalnymi krajobrazami i klimatem. Wrót swych uchylą nam takie miasta jak: San Francisco, Salt Lake City, Seatle czy Portland. Ta wyprawa jest ukojeniem wszelkich trosk, pośpiechu, stresu, tak po prostu codzienności. Jesteśmy my i natura, która wlewa w nas całą swoją ziemską pozytywną energię. No to ruszamy!
Dzień 1. Warszawa – San Francisco, CA
Zbiórka na lotnisku Warszawa-Chopina, pakujemy walizki i na zachód. Na miejscu czeka już na nas pilot, pełen wigoru i sił do pracy, z którym udajemy się do hotelu. Prysznic, kolacja i dla tych, którzy jeszcze nie opadli z sił, przejazd pod siedziby główne Facebook i Google.
Dzień 2. San Francisco, CA – Merced, CA
Można by tu spędzić lata, a i tak nie wszystko ,,ogarnąć”. Skupiamy się więc na „must see”, na tym, co zobaczyć musi każdy turysta odwiedzający San Francisco. Pierwsza atrakcja to Cable Car-symbol miasta, tramwaj linowy, którym to mkniemy falowanymi uliczkami ku Fisherman’s Wharf, jednej z największych atrakcji turystycznych SF. Udajemy się na „Pier 39”, gdzie zobaczymy wylegujące się w porcie, lwy morskie. Następnie, obowiązkowo należy zaliczyć zupę z mięczaków (clam chowder), po czym ulubiony punkt programu naszej wyprawy; wypożyczenie wcześniej zarezerwowanych rowerów i wyruszenie na podbój Golden Gate. Trasa liczy około 8 mil (12 km) i wiedzie przez most Golden Gate do miasteczka Sausalito, skąd barką płyniemy do San Francisco, przepływając w bliskiej odległości od słynnego więzienia Alcatraz. W mieście czekają na nas jeszcze takie atrakcje jak: Ferry Building – dawny budynek portu z 1898 r., Chinatown, FiDi – dzielnica finansowa, w której wszystko kręci się wokół wielkich pieniędzy i karier, wysokie budynki takie jak 48-piętrowy Transamerica Pyramid, Salesforce Tower – najwyższy budynek w San Francisco, Union Square – mekka zakupoholików, przejazd rozsławioną krętą Lombard Street, wreszcie Ocean Beach, gdzie będziemy próbować złapać ostatnie promienie zachodzącego Słońca. Zwieńczeniem dnia jest wizyta na Twin Peaks Summit, miejscu rozkoszy nocnych fotografów, z którego rozpościera się bajeczna panorama San Francisco. Nocleg u podnóża gór Sierra Nevada.
Dzień 3. Merced, CA – Yosemite NP – Oakhurst, CA
Słoneczny poranek, a wydaje się dość ponury… Z dużym prawdopodobieństwem to kurz i piach unoszący się w powietrzu podczas prac wszechobecnych farmerów. Nam to zbytnio nie przeszkadza, bo już za chwilkę witać nas będzie Park Narodowy Yosemite – ikona Kalifornii, do której prowadzi nas kręta autostrada CA Hwy 120 West, a to prawdziwy majstersztyk natury! Na miejscu w dolinie Yosemite kłaniają nam się ogromne ściany Half Dome, granitowe urwisko El Capitan i bajeczne wodospady Yosemite Falls i Nevada Falls, na których to odciskamy swoją stopę (dla chętnych Łukasz zabiera Was na trekking na sam wierzchołek wodospadów). O tej porze roku, gdy topnieje śnieg, są one ogromne, tryskają wodą z olbrzymim rozmachem, fascynujące, pełne energii i nieziemskiego uroku. To uczucie orzeźwiającej, mokrej bryzy padającej na twarz jest bezcenne. Zwieńczeniem dnia jest punkt widokowy Glacier Point i zapierający dech w piersiach widok na dolinę Yosemite z wysokości 2200 m. Nocleg
w Oakhurst.
Dzień 4. Oakhurst, CA – Yosemite NP – Lake Tahoe, CA
Wracamy do Yosemite i na pierwszy ogień Mariposa Grove, gdzie podziwiamy najstarsze i największe na świecie drzewa – gigantyczne sekwoje. Reszta dnia to zasłużony odpoczynek na łonie natury. Opuszczamy Park nie mniej zjawiskową drogą CA Hwy 120 East (Tioga Pass), która niemalże wpada do jeziora Mono Lake – najstarszego jeziora Ameryki Północnej. Zawitamy tam na chwilę i poczujemy się jakbyśmy stąpali po Księżycu, a to za sprawą wyłaniających się z wody fantastycznych formacji skalnych, niektóre wyglądają jak majestatyczne zamki otoczone wodą. Mono Lake to jezioro o powierzchni 180 km2 zasolonej i w dodatku alkalicznej wody wygląda bajkowo, poczujecie niesamowity klimat. Krótki trekking na zrobienie fotek i jedziemy dalej mijając miasto Bridgeport, a po drodze firmowa niespodzianka – Travertine Hot Spring – gorące źródła. Wieczorem przyjeżdżamy do Lake Tahoe, a tam powita nas magiczna woń sosny snująca się na każdym kroku. Let the fun begin.
Dzień 5-6. Lake Tahoe, CA
O tej porze roku Lake Tahoe to raj dla ludzi kochających aktywny wypoczynek. Tegoroczny śnieg odchodzi do lamusa, odkrywając szlaki trekkingowe w wyższych partiach gór, a także letnia kalifornijska aura zachęca do aktywności wodnej. Innymi słowy, możliwości zaspokojenia swojego „ego” mamy nieograniczone. Te dwa dni zaplanujemy tak, aby każdy z Was poczuł magię tego miejsca, mógł go pokochać, a w niedalekiej przyszłości snuć plany o rychłym powrocie. Oto nasze propozycje: trekking, a tras trekkingowych jest tu mnóstwo; rowery i przejażdżka jedną z najpiękniejszych tras rowerowych na świecie; pływanie motorówką po jeziorze Tahoe to będzie szał tej wyprawy; plażowanie i mokre szaleństwo w jednym z najczystszych jezior świata; wycieczka do Nevaday, zwiedzanie stanowego Kapitolu oraz pierwszego miasteczka wielkiej gorączki złota z 1859 r. Pamiętajmy, że nasz przewodnik to miejscowy ,,ziomek”, który zna okolicę jak własną kieszeń i z pewnością nie pozwali Wam się nudzić. Wieczory można sobie umilić korzystając z rozrywkowego nocnego życia stanu Nevada, gdzie życie tętni tu 24h na dobre, oj będzie się działo. What happen in Tahoe, stay in Tahoe.
Dzień 7. Lake Tahoe, CA – Wendover, UT
Nie chcę, ale muszę i na pewno wrócę. Te dwa dni “bliżej Boga” doładowały nam akumulatory. Wczesnym rankiem udajemy się na typowe amerykańskie śniadanie do kameralnej knajpki Red Hut, po czym ruszamy na wschód. Dziś zachłyśniemy się urokami prawdziwej Nevady, gdyż ta filmowa jest zbyt upiększona jeśli chodzi o życie poczciwego Kowalskiego na środku pustyni. Mkniemy drogą Hwy 80, która w czasach obecnych ma miano „Road 66” gdyż łączy zachodnie i wschodnie Wybrzeże USA. Co chwilę wyłaniają nam się zjawiskowe, pustynne widoki, a my w piaskowym amoku docieramy do Wendover na pograniczu stanu Nevada i Utah. Dla tych, którzy chcą swoich sił spróbować w kasynie, będzie to ostatnia szansa na stanie się milionerem. Good Luck and good night.
Dzień 8. Wendover, UT – Salt Lake City, UT – Jackson Hole, WY
Dziś do śniadania nie używamy soli. Nie dlatego, że Mormoński stan Utah tego zakazuje, ale dlatego,że będzie ona dziś wszechobecna, gdyż odwiedzimy jedno z najbardziej zasolonych miejsc na Ziemi. Już po kilku minutach po starcie dostrzec można krzywiznę horyzontu – tak – to pustynia słona – Great Salt Lake Desert, biała, idealnie płaska, bez obecności roślinności pokrywa aż 20 tys. hektarów płaskowyżu Bonneville. Poza porą deszczową tworzy strukturę twardą jak skała, a przecina ją właśnie autostrada Hwy 80, która to prowadzi nas do stolicy stanu Utah – Sale Lake City. Od wschodu wyłania się pasmo górskie Wasatch, w którym to odbywały się Igrzyska Olimpijskie w 2002 roku, od zachodu Great Salt Lake – bezodpływowe, słone jezioro ze średnią powierzchnią około 4400 km², stosunkowo płytkie, ok. 10 m, a jego zasolenie jest ok. 5 razy większe niż zasolenie wody w oceanach. W samym mieście, gdzie 50% mieszkańców to Mormoni, pokusimy się o takie atrakcje jak: The Salt Lake City Temple, zwane inaczej Świątynią Mormonów, niestety wstęp do świątyni mają tylko wyznawcy tej wiary, ale już sam „visitor center” robi wrażenie, następnym punktem będzie stanowy Capitol – jeden z najokazalszych w USA. Mkniemy Van-em na północ do jeziora Bear nazywanego „Karaibami Gór Skalistych”. Woda jest turkusowa na całej tafli, idealnie zgrana kolorystycznie z białym piaskiem na plaży. Przez chwilkę w stanie Idaho czujemy się bardzo europejsko mijając takie kameralne miasteczka jak: Paris, Montpelier czy Genewa, po czym przekraczamy zachodnie wrota stanu Wyoming. W południowo-zachodniej części Wyoming zostawia się serce – może dlatego, że coś nam tu przypomina polskie Beskidy: zagrody, farmy, traktory, bydło, do tego bujna zieleń, cudownie usłana droga między górami, która to pnie się coraz to wyżej i wyżej, by w końcu zaprowadzić nas do miasteczka Jackson Hole na wysokości 1901 m. n.p.m. Hmm… czy to Zakopane? Dobranoc.
Dzień 9. Jackson Hole, WY – Grand Teton NP
Ten dzień upłynie pod hasłem „czy to jawa, czy sen?” Trudno to opisać, widoki niczym z bajki, bujna zieleń, podhalańskie polany, drewniane stodoły i widoczne w oddali ośnieżone „Wielkie Piersi” czyli „Tetons”– tak francuscy traperzy nazywali to pasmo wzniesień. Udajemy się do doliny Jackson Hole, gdzie na pierwszy ogień wskakujemy do gondoli – Aerial Tram, która podczas 10-minutowego „górskiego show” wynosi nas na wysokość 3185 m n.p.m. na szczyt Rendezvous Peak, a tu 360° zachwytu nad otaczającą nas rzeczywistością. Podziwiamy Góry Skaliste w paśmie Teton, dolinę Jackson, Park Narodowy Yellowstone, stan Idaho. To powietrze, ten klimat, ta sceneria sprawia, że czujemy się jak w czepku urodzeni. Mamy chwilę na medytację, zadumę, osobiste przemyślenia, oddajemy się naturze. Wracamy…odpalamy naszego Hyppie Vana-a, i już po chwili rąbka swej nieskazitelności ukazuje nam jezioro Jenny u podnóża „Wielkich Piersi”, gdzie łódką przeprawiamy się na jej zachodni brzeg, by zachłysnąć się malowniczym trekkingiem Kaskadowym Kanionem podążając do Ukrytych Wodospadów – Hidden Falls i Inspiration Point z fantastycznym widokiem na jezioro i równinę za nim. Dlaczego ten park jest z reguły dodatkiem do wizyty w Yellowstone? Tego nie wiemy, ale rychły powrót w te tereny jest nieunikniony. Łezka w oku się kreci opuszczając ten wybryk natury. Jeszcze ostatni rzut oka na ośnieżone szczyty z punktu widokowego Jackson Lake i ruszamy, gdyż z utęsknieniem czeka na nas miś Yogi w Parku Narodowym Yellowstone. Ta cisza od miejskiego gwaru w połączeniu z fascynującą Drogą Mleczną, wilczym czy kojocim wyciem i dreszczykiem emocji pozwala nam zasnąć. Sweet Dreams…
Dzień 10. Yellowstone NP. – Bozeman, MT
Kto by pomyślał, że pod nami znajduje się największy, aktywny superwulkan na Ziemi. Budzi nas zew natury, śniadanie z puszki smakuje jak nigdy, dzika zwierzyna zerka ku nam nieśmiało, jednym słowem Yellowstone – najstarszy park narodowy na świecie, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ten Park to kraina gejzerów, wodospadów, rzek, jezior i dzikiej nieokiełznanej natury. Dziś grafik napięty, Yellowstone to ogromny Park, multum atrakcji i niezapomnianej przygody w kolorach tęczy. Ledwo ruszyliśmy, a za rogiem West Thumb, obszar geotermalny położony nad samym jeziorem Yellowstone. Niektóre gejzery znajdują się pod jego powierzchnią, raczymy wzrok różnorodnością form skalnych, ich kolorystyki i galaktycznego rozkładu. Naszą ulubioną miejscówką jest Black Pool, z krystalicznie turkusową wodą – jest cudnie. Następny przystanek to chyba najbardziej oblegana atrakcja Parku – Faithful Geyser, którego regularność erupcji spada z roku na rok, spektakl średnio co 90 minut. Następnie udajemy się na 4-kilometrowy trekking tym nieziemskim szlakiem, wzdłuż rzeki Firehole, mijając takie cuda natury jak Upper Geyser Basin, Morning Glory Pool – kwiat wszystkich kolorów świata, Biscut Basin Geyser. Wskakujemy do Vana i ruszamy do Wielkiego Kanionu Rzeki Yellowstone. Tu wrzucimy na luz, będzie czas na obcowanie z naturą, łapanie oddechu, krótkie trekkingi, śliczne wodospady, wąwozy, urwiska i las. Dzień ma się ku końcowi, chwilo trwaj! Na wysokości 3122 m n.p.m. – Mount Washburn i spektakularny widok na Park oczarowuje nas do reszty. Na zachód Słońca udajemy się do gorących źródeł Mammoth, kompleksu trawertynowych tarasów powstających przez tysiące lat, gdy gorąca woda z tutejszych źródeł ochładzała się i osadzała na skałach węglan wapnia. Co za dzień… Późnym wieczorem wita nas miasteczko Bozeman w Montanie. Czas na odpoczynek.
Dzień 11. Bozeman, MT – Browning, MT
Ach! Montana!, nie bez powodu nazywana jest „Stanem Skarbów”, „Krainą lśniących gór” lub „Krainą wielkiego nieba”. Tereny tego stanu to kraina bogactw naturalnych i dom dla wielu dzikich gatunków zwierząt, wśród których prym wiodą niedźwiedzie grizzly – zwierzęta nierozerwalnie związane z tym stanem. Jest mekką dla wędrowców, którzy chcą poczuć dzikość i surowość przyrody, niezmienną od setek lat. Powierzchnia tego stanu jest większa niż cały nasz kraj o zaledwie 70 km2, a współczynnik zaludnienia jest bardzo niski. Dziś będzie dużo czasu na opowieści w zaciszu naszego Van-a. Trasa o długości 430 km urozmaici nam, raz za razem, zmieniające się krajobrazy: od zachodu – Góry Skaliste, od wschodu – preria, a dodatkowo pustynny klimat kontynentalny. Nasz cel to miasto Browning na przedmieściach Parku Narodowego Glacier, po drodze odwiedzimy stolicę Montany, Helenę – miasto noszące imię najpiękniejszej, według wierzeń starożytnych Greków, kobiety świata. Zwiedzamy stanowy Kapitol, raczymy się lokalną kuchnią i miejscowym piwem, po czym udajemy się do parku góry Helena, gdzie idziemy na krótki trekking z bajeczną panoramą miasta. Zwieńczeniem dnia jest 2-godzinny rejs łódką, gdzie płynąc szlakiem „Lewis&Clark” podziwiamy bajeczne klify wznoszące się z tafli wody na wysokość 350 m – to robi wrażenie, a do tego przecudna wiosenna zieleń w tym urokliwym kanionie. Baterie naładowane na kolejny dzień. Jeżeli majestatyczna droga Going-to-the-Sun-Road przecinająca Park Narodowy Glacier jest już otwarta (a powinna, jednak wszystko zależy od warunków atmosferycznych), wtedy udajemy się na nocleg do Browning, a jeśli wciąż zasypana jest śniegiem, wtedy na nocleg udamy się do Kalispell.
Dzień 12. Browning, MT – Glacier NP – Kalispell, MT
Park Narodowy Glacier wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, obejmuje obszar 4101,8 km2, na jego terenie znajduje się kilkaset jezior polodowcowych, lecz najbardziej charakterystyczne są lodowce, których na skutek globalnego ocieplenia zostało tylko ok. 20. W parku tym znajduje się ponad 200 wodospadów, ok. 1150 gatunków roślin oraz liczne populacje zwierząt, które żyją tu jak przed tysiącami lat: niedźwiedź grizzly, ryś kanadyjski, rosomak, kozioł śnieżny, owca kanadyjska, łoś czy kojot. Zakładamy, że rozciągająca się na długości 85 km „droga ku słońcu” jest już otwarta. Dziś dzień jakby nie z tej ziemi. Park Narodowy Glacier może okazać się pozytywnym szokiem dla wszystkich, którzy nie mieli wcześniej okazji do podziwiania potężnych, majestatycznych, otwartych, niemal pozbawionych ludzkiego wpływu naturalnych obszarów. Lepiej darować sobie opis niepojętego uroku tego miejsca, ocenicie sami. Sprzęt fotograficzny w nieustannym pogotowiu, bo raz, po raz zatrzymujemy się w powalających swym pejzażem punktach widokowych: Sun Point, Wild Goose Island, Sunrift Gorge, Jackson Glacier Overlook, Lunch Creek Oberlin Bend Big Bend, Weeping Wall, Sacred Dancing Cascade. Udajemy się na krótki trekking: przy jeziorze Avalanche, Trail of the Cedars, po drodze zaliczymy punkt widokowy Hidden Lake, wodospady St. Mary i Virginia. Ukoronowaniem dnia jest rejs statkiem po jeziorze McDonald, jest to czas osobistej medytacji, oddania się otchłani okalających nas gór, refleksji nad życiem i otaczającą nas naturą. Kolacja w uroczym miasteczku Kalispell. Po dniu pełnym wrażeń, nie wiem czy ktoś dziś zaśnie, ale trzeba wypocząć.
Dzień 13. Kalispell, MT – Kootenai National Forest – Omak, WA
Dzisiejszy dzień również nie pozostawi nam złudzeń, jak piękny jest północny zachód USA. Czas ruszać, a do granicy Montany i Idaho prowadzić nas będzie malownicza, w górskim klimacie droga Hwy 2. Przejeżdżamy przez Lasy Narodowe Kootenai zatrzymując się po drodze w mieście Libby i podziwiając zjawiskową zaporę wodną na rzece Kootenay, wodospad Kootenai, zjawiskowy wiszący most w mieście Troy, by koło południa zawitać do miasteczka Sandpoint nad Jeziorem Pend Oreille. Jezioro to jest piątym w USA pod względem głębokości (350 m). Z uwagi na jego głębokość, nadal przeprowadzane są tu testy pełnowymiarowych prototypów amerykańskich okrętów podwodnych. Następnie, już w stanie Waszyngton, krótki piknik nad rzeką Columbia biorącej swój początek w Kanadzie, by wieczorem oczarowani dniem zawitać do miasteczka Omak. Sen.
Dzień 14. Omak, WA – North Cascades NP – Seattle, WA
Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy, a tu ……. Góry Kaskadowe, które rozciągają się na długości 800 km od Mount Shasta w Kalifornii, do rzeki Fraser w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska. Ich najpiękniejszy i najbardziej interesujący fragment znajduje się w stanie Waszyngton, na kanadyjsko-amerykańskim pograniczu, objęty ochroną jako Park Narodowy Północnych Gór Kaskadowych o powierzchni 2770 km2. Najwyższy szczyt na terenie Parku – Goode, osiąga wysokość 2806 m n.p.m. Tu, jakby czas stanął w miejscu… Klimat norweskich fiordów połączonych z unikatowym lasem deszczowym, nieskazitelną florą i fauną – szukać by można Adama i Ewy. Raptem 65 km od kanadyjskiej granicy, kto by pomyślał. Rześki poranek nadaje smaku kawie, ruszamy. Pierwszy przystanek, tuż na granicy Parku, to punkt widokowy Washington, którego bajeczny widok odsłoni nam krótki trekking. Wspólnie podejmujemy decyzję czy udajemy się na 7-kilometrowy trekking do „niebieskiego jeziora”, położonego na wysokości 1906 m n.p.m, w przepięknej scenerii ośnieżonych granitowych szczytów, sięgających nieba. Mijamy lasy, łąki, niezliczone strumyki, odpoczywa nasze ciało, nasz umysł, ogarnia nas cisza i spokój, czujemy wolność. Można by tu spędzić całe lato, niewątpliwie jeszcze wrócimy, ale póki co przed nami takie atrakcje jak: jezioro Ross na które rzucimy okiem, punkt widokowy na jezioro Diablo oraz lodowiec zatopiony w otchłani gór, krótki szlak trekkingowy Gorge z jego urzekającym wodospadem i zaporą wodną, North Cascade Visitor Center, no i trekking, pamiątki oraz pogawędka na temat historii parku. Rzeka Skagit wyprowadza nas na przedmieścia parku, a my zauroczeni dniem udajemy się w okolice Seattle na nocleg. Dobranoc.
Dzień 15. Seattle, WA
Kolejny dzień to zwiedzanie Seattle, miasta tak barwnego, że nazwać go można Disneylandem dzisiejszych 40-latków. Śmiało można powiedzieć, że to właśnie Seattle dało miastu „grunge”, Kurta Cobaina z Nirvaną, a także Pearl Jam i jeszcze mnóstwo innych dobrych kapel oraz modę na kraciaste koszule, dzięki którym stało się hipsterską stolicą USA. To tutaj narodził się prawdziwy, wielki przemysł lotniczy. Niektórzy mówią nawet, że jest to mekka dla entuzjastów lotnictwa. Pomimo tylko 50 dni słonecznych w roku, miasto to dudni życiem, rozpromienia turystów i zachwyca niedowiarków. Dzień zaczniemy od śniadania w „Pike Place Market” – jest to najstarszy działający targ w USA, a także najczęściej odwiedzana atrakcja turystyczna na świecie, to takie nieformalne serce miasta z mnóstwem knajpek i mikrobrowarów. Pike Place Market to prawdziwa orgia kolorów, zapachów, produktów, a numerem jeden z pewnością są świeże ryby i owoce morza prosto z Alaski. Po obfitym drugim śniadaniu, myślimy o kawie. Dobrze się składa, bo za rogiem znajduje się pierwszy, historyczny Starbucks. To w Seattle wymyślono jagodowe frappucino bez kofeiny. Dziś to jedna z prawie 24 tys. kawiarni tej sieci, uznawana za najstarszą na rynku. Dostosowujemy plan dnia do pogody, a nasz cel na dziś to: „Space Needle” – iglica mierząca 185 metrów, u szczytu zwieńczona kopułą przypominającą „latającym spodek”, gdzie z wnętrza można podziwiać panoramiczny widok miasta i okolicy. Alternatywną atrakcją dla nas do zwiedzania może być Muzeum Lotnictwa, mieszczące się w słynnej „Red Barn”, czyli czerwonej stodole, stanowiącej pierwszą siedzibę Boeinga; następnie „The Future of Flight Aviation Center”, czyli tuż przy największej fabryce samolotów na świecie. Fabryka samolotów w Seattle znajduje się w największym pod względem powierzchni budynku świata, gdzie powstają Dreamlinery 737 MAX i inne najbardziej znane modele samolotów. W kolejnej części zwiedzania tego miasta zobaczymy nadbrzeże z charakterystycznym kołem młyńskim oraz przespacerujemy się po centrum biznesowym miasta. Będziemy mogli zobaczyć taką atrakcję jak „ściana gum do żucia”, gdzie każdy będzie mógł zostawić po sobie mały ślad (przyklejając swoją wyżutą gumę do ściany). Nocny przejazd przez rozświetlone Seattle na jego wschodnie przedmieścia. Sen.
Dzień 16. Seattle, WY – Mt Rainer NP.
W tym dniu czeka nas wyprawa do Parku Narodowego Mount Rainer znajdującego się w Górach Kaskadowych, z górą Mount Rainier o wysokości 4392 m n.p.m. – to jeden ze śpiących wulkanów w stanie Waszyngton oraz jedno z najbardziej zaśnieżonych miejsc na ziemi. Centralnie położona góra; trasy dla pieszych wiodące wśród nagich, skalnych zboczy do ścian lodowców; ścieżki wijące się w alpejskiej scenerii pośród łąk z nieprawdopodobną ilością przeróżnych kwiatów, roślin; las, z wielkimi cedrami i jodłami oraz szemrzącymi strumieniami o krystalicznej wodzie i malowniczymi wodospadami na okrasę. My skoncentrujemy się na południowo-wschodniej części parku, zobaczymy tego olbrzyma z kilku punktów widokowych. Zaczniemy od Sunrise Visitors Center, do którego prowadzi bajecznie kręta trasa górskiej doskonałości. Następnie Paradise i 8.5 km trekkingu – Skyline Trail, który wyniesie naszą wyobraźnie hen w przestworza. Tu nie ma się co rozpisywać, tam po prostu trzeba być. Nie obędzie się bez relaksu na łonie natury oraz obcowania z tą onieśmielającą przyrodą. Pora spać.
Dzień 17. Mount Saint Helens – Portland, OR
Ciąg dalszy niekończącej się opowieści w królestwie wulkanów. Dziś z bliska przyjrzymy się jednemu z najgroźniejszych, czynnych wulkanów w Ameryce Północnej, którego ostania erupcja w 1980 r. pozbawiła życia, aż 57 osób – Mount Saint Helens leżąca na wysokości 2549 m n.pm. Na początek, bajeczną drogą, docieramy do punktu widokowego Windy Ridge, z którego rozpościera się fenomenalny widok na północne zbocza Mt Helens, w dole jezioro Spirit i dryfujące kłody drzew, które to są pamiątką po erupcji wulkanu oraz ważną częścią tutejszego ekosystemu. Nieśmiałe spojrzenie na wschód, a w oddali uśpiony wulkan Mount Adams 3743 m. n.p.m., a przy dobrej pogodzie dostrzec można na południu również uśpiony wulkan Mount Jefferson 3199 m. n.p.m. Zawrót głowy gwarantowany. Następnie krótki trekking w lesie ,,poziomkowym” do jeziora June , a zwieńczeniem będzie Lava Canyon. Ufff … Wieczorny przyjazd w okolice Portland. Chwilo trwaj…
Dzień 18. MT Hood Loop
Bladym świtem budzi nas odczucie jakby polskiej wiosny. Dziś w końcu totalny luz, blues. Kto nie przejechał pętli góry Hood, ten nie wie co to stan Oregon, więc co nam pozostaje, ruszamy. Przed nami 160 km zachwytu. Zaczynamy północną flankę wzdłuż rzeki Columbia, która jest trzecią najdłuższą rzeką Ameryki Północnej, a w tym miejscu jest granicą stanów Oregon i Waszyngton. Przed nami kilka fascynujących wodospadów, a perełką niewątpliwie jest Multonomah Falls, górny i dolny. Zobaczymy wspaniały kamienny, prawie stuletni most, zielone otoczenie i 620 stóp (ponad 300 metrów) wody. Przespacerujemy się mostem „Bridge of the God” łączącym oba stany, po czym ruszamy w góry. Raz po raz, zatrzymamy się na fotkę. Zauroczy nas magia zieleni oraz wijącej się autostrady, a w tle ona – góra Hood, rozpalająca wyobraźnię podróżników z całego świata. Będzie czas na krótki trekking, obcowanie z naturą, wyciszenie głowy, relaks. U podnóża Mt Hood odwiedzimy zabytkowy Timberline Lodge z 1937 r. poświęcony przez prezydenta Franklina Roosevelta. Powrót do Portland oraz wieczorny przejazd przez najbardziej hipisowską stolicę USA.
Dzień 19. Portland, OR – Salem, OR
Poranna exploracja „Miasta Róż” czyli Portland – nie ma wielu miast, w których dałoby się zaobserwować tyle „dziwaczności” ile jest w Portland. Miasto położone jest malowniczo przy ujściu rzeki Wilamette do rzeki Kolumbia. Zacznijmy od tego, że prawie zawsze pada tutaj deszcz, a pomimo tego komunikacja rowerowa przoduje w całych Stanach. Portland jest kolebką food trucków, kraftowego piwa, dobrej kawy i legalnej marihuany. Ludzie tutaj żyjący mają bzika na punkcie zdrowego odżywiana się, w przydomowych ogródkach hodują warzywa i owoce, a większość z nich jest wegetarianami. Jest swojsko, jest bosko. Odwiedzimy Washington Park, ze wspaniałym japońskim ogrodem (prezentującym aż 5 stylów komponowania japońskich ogrodów) oraz niesamowitym ogrodem różanym – International Rose Test Garden, w którym hodowane jest ponad 7 tysięcy z 650 gatunków róż. W downtown kolejką linową Portland Aerial Tram docieramy na wzgórze Marquam Hill, a stamtąd podziwiamy panoramiczny widok miasta i otaczającej go okolicy. Po południu ruszamy na południe, zatrzymując się w stolicy stanu Oregon – Salem, zerkając na okazały stanowy kapitol.
Dzień 20. Crater Lake NP. – Redding, CA
Oregon ma jedne z najładniejszych tras widokowych w zachodnich Stanach. Autostrady przecinają wielkie połacia lasów i cały czas dominuje kolor soczystej zieleni, naprawdę odczuwa się niezapomnianą przyjemność, a czas spędzony podczas przejazdu nie jest stracony, bo wciąż za szybami automobilu pojawiają się przyjemne dla oka krajobrazy. Nie zwalniając tempa ruszamy szlakiem kultowych wodospadów Oregonu, mamy ich 5 głównych po drodze, a ile zobaczymy my? To czas pokaże. Następnie Crater Lake, jedno z najbardziej niesamowitych jezior na świecie, powstało poprzez wypełnienie wodą deszczową kaldery wulkanu Mazama. Miejsce to wyróżnia się wyjątkowo niebieską barwą i niebywałą przejrzystością, w dodatku to najgłębsze jezioro w Stanach Zjednoczonych (najgłębszy punkt położony jest 594 m pod taflą wody), dla przypomnienia głębokość jeziora Tahoe to 501 m. W górach Klamath miesiąc maj powoli zaczyna przekazywać pałeczkę kolejnej porze roku – latu. Docieramy do wioski Rim Village, skąd rozpościera się magiczny widok na ten cud natury. Dla chętnych organizujemy trekking na jeden z wierzchołków otaczających jezioro, a tym, którzy cenią sobie osobistą medytację na łonie natury polecamy, dobrą kawę w lokalnej knajpce i integrację z przyrodą… na pewno nie będziecie się nudzić. Nocleg w okolicach Reddindg.
Dzień 21. Wylot do PL
To już niestety ostatni dzień tej wspaniałej przygody. Szybkie zakupy dla chętnych oraz transfer na lotnisko. Wysokich lotów, oczekujemy Was ponownie.
Dzień 22.
Przylot do kraju.
Plan wyprawy, kolejność zwiedzania oraz czas mogą ulec zmianie z powodu czynników całkowicie niezależnych od nas takich, jak warunki atmosferyczne, korki i inne nieprzewidziane zdarzenia.
I rata: 300 USD plus koszty biletu lotniczego płatne przy zapisie (możliwość kupna biletu lotniczego na własną rękę i okazania go do biura Tahoe for Life nie później niż miesiąc po podpisaniu umowy)
II rata: 3590 USD płatne 30 dni przed wyjazdem
- Opiekę polskiego, doświadczonego na rynku amerykańskim pilota
- Samochód – VAN do dyspozycji na czas trwania wyprawy, paliwo,
- 20 noclegów na trasie wyprawy (hotele i pokoje 2 osobowe + american breakfast),
- Wstępy do Parków Narodowych: Yosemite NP, Grand Teton NP, Yellowstone NP, Glacier NP, North Cascades NP, Mt Rainer, Crater Lake NP.,
- San Francisco, CA: wypożyczenie rowerów, prom, cable car,
- Wypożyczenie łódki w Lake Tahoe,
- Grand Teton National Park : kolejka górska, prom na jeziorze Jenny,
- Helena, Montana : rejs łódka po rzece Missouri,
- Glacier National Park : rejs łódka po jeziorze McDonald,
- Portland, Oregon: Portland Aerial Tram – gondola,
- Seattle, Oregon: Space Needle,
- Opłaty drogowe, mostowe, parkingi,
- Koszty organizacyjne w USA.
- ESTA ( $21) lub Wizy do USA ( $160 ),
- Przelotu Warszawa –San Francisco,– Warszawa,
- Ubezpieczenia KL, NNW 50000 EU,
- Wyżywienia (ok. 20-40 $/dzień) każdy z nas ma swoje gusta kulinarne, dbając o dobro każdego z Was będziemy starać się spełnić wszelkie zachcianki,
- Wstępu do obiektów poza parkami: muzea, parki miejskie,
- Atrakcji fakultatywnych podczas wyprawy jak: gondola, rowery, kajaki – Lake Tahoe; atrakcji dla chętnych,
- Napiwków w restauracjach,
- wydatków własnych,
- Dopłaty do pokoju jednoosobowego.
- Heavenly Gondola/ Lake Tahoe – ok 50 $
- Wypożyczenie rowerów / Lake Tahoe – ok. 30$
- Kajaki Lake Tahoe – ok. 50$
- Portland Art Museum – ok 20 $
- Seattle Museumof Flight – ok 22 $
*Uwaga: cennik atrakcji fakultatywnych uwzględnia ceny z poprzedniego sezonu tj. 2024 r.